TAJEMNICA BOGÓW — ROZDZIAŁ I
Obudziłam się w środku nocy. Nie
wiedziałam co się dzieje oraz czemu nie mogę spać. Jeszcze bardziej niepokoiło
mnie to, że nie mogę zamknąć oczu. Im bardziej je mrużyłam, tym szerzej się
otwierały. Uznałam, że może bogowie — jeśli w ogóle istnieją — zezłościli się
na mnie. Podniosłam poduszkę spod głowy i obtoczyłam nią moją głowę, tak by
zakrywała mi uszy. Nie pomogło.
Okna się same otworzyły, a do mojego
pokoju wpadł mroźny wiatr. Wkrótce poczułam jeszcze większe zimno. Obejrzałam
się dookoła — całe moje ciało było pokryte śniegiem, chociaż był środek lata!
Wstałam, by zamknąć okno — klamka odpadła. Chmury szalały, lało jak z cebra. Co
chwilę dało się słyszeć grzmoty, a oczy szalały od błyskawic które dało się
widzieć na niebie co chwilę.
— Z-zeus-sie…
— zaczęłam niepewnie. — J-jeśli mnie słysz-szysz, p-przestań…
Nic to nie dało. Wręcz przeciwnie:
burza stała się o wiele potężniejsza. Pioruny waliły w bloki, tynk się kruszył,
a gdy jedna z błyskawic wpadła prosto w drzewo, jedna z jego części spadłą
prosto na budynek, w którym próbowałam spać. Gałęzie wraz z liśćmi wpadły do
mojego okna, rozbijając szyby. Zielone liście masowały mnie po plecach,
muskając każdą część mojego ciała.
Teraz naprawdę się wystraszyłam. Nie
wiedziałam, co robić. Drzwi mojego pokoju otworzyły się samoistnie. Spróbowałam
schować się pod kołdrą, lecz pień drzewa miażdżył moje ręce i nie mogłam się
ruszyć.
Do mojego pokoju wkroczyło coś, co
przypominało staruszkę-zombie w bikini i naszyjniku z muszelek znad Morza
Jońskiego otaczającego całą Pardę. Gdy otworzyło usta, widać w nich było
ciemność bez niczego, po prostu otchłań. Moją twarz oblał zimny pot. Na całe
moje ciało wstąpiła gęsia skórka. Po chwili przerażająca postać przemówiła:
Wyrocznia delficka da ci przepowiednię,
Po której twarz twoja zblednie.
Prawda będzie szokująca,
Persefona będzie sroga.
A gdy trafisz do podziemia,
Poznasz istoty podobne do cienia.
Zachowaj zimną krew,
Gdyż zaraz Zeus pokaże swój gniew.
Na dźwięk tego
wszystkiego przeraziłam się. Z wrażenia zemdlałam.
Oprzytomniałam następnego dnia, ubrałam się i zeszłam na dół. Nie potrafiłam przypomnieć
sobie żadnych zdarzeń z poprzedniego dnia. Wszystko dzisiaj wyglądało
normalnie, więc stwierdziłam, że nie ma powodu, by się niepokoić.
— Hej! — krzyknął mój przyjaciel Aison.
— Cz-cześć… — Nie mogłam zrozumieć, czemu mój
głos aż tak się chwiał. Przecież wszystko było normalne!
— Cassandro, wyglądasz na nie wyspaną —
stwierdził tata mojego kolegi. — Coś się stało?
— N-nie, wujku… — Nazywałam go tak, bo
świetnie się znaliśmy i nie było potrzeby na znaną wszystkim formułę ,,proszę
pana”. Nie było między nami żadnego pokrewieństwa.
— Wyglądasz dość dziwnie. Masz gorączkę? —
pomyślał.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, z
kredensu spadł mój notes. Podniosłam go i przy okazji spojrzałam na pierwszą
stronę. Przypomniał mi się wczorajszy dzień.
— Jestem już spóźniona, muszę iść do pracy! —
rzuciłam na szybko i wybiegłam.
— Co?! — krzyknął za mną wujek.
Nim skończył mówić, ja już byłam w
drodze do sklepu z meblami. Minęło kilka minut zanim dobiegłam, ale od razu po
dotarciu na miejsce otworzyłam drzwi i wpadłam do środka oraz… na poprawiającą
ceny Agathę.
Upadłyśmy we dwoje na podłogę.
Kobiecie rozwiązał się węzeł na głowie zrobiony z włosów. Nie wiedziałam, jak
ona może zawiązywać je w tak mały kok — przecież w tej chwili włosy sięgały jej
do pasa!
— Uważaj! — rozkazała brunetka.
— P-przepraszam… — odparłam, wstając z ziemi.
Agatha poprawiła włosy, po czym
wróciła do przyklejania cen na meble.
— Mogę w czymś pomóc? —
dopytałam — Nie chcę tu stać i patrzeć, jak inni harują.
— Jeśli chcesz, możesz pomóc Druzylli na
kasie. Ma czasem problem z rozpoznawaniem klientów i nie chce przypadkiem
nazwać któregoś z facetów panią.
— Już tam pędzę! — Nim kobieta zdążyła
odpowiedzieć, ja stałam już za ladą i pomagałam w liczeniu pieniędzy. Jak na
razie, było ich bardzo dużo: spokojnie starczyłoby mi na 3 ciepłe posiłki, lecz
nawet nie pomyślałam o kradzieży. Nie chciałam stracić pracy w pierwszym dniu.
Po chwili do sklepu wszedł pierwszy
klient.
— Witamy w… — zaczęła Agatha, próbując
przypomnieć sobie nazwę sklepu w którym pracuje. — ekhem… Raju meblowym u cioci Druzylli.
Klient przeszedł do kasy, a Druzylla
od razu wstała z krzesła i wyciągnęła swoje ręce w różowym, własnoręcznie
dzierganym swetrze, by podać dłoń mężczyźnie.
— Niech Zeus będzie z tobą. — Staruszka
pokłoniła się mu. — W czym możemy pomóc?
— Szukam szafy, najlepiej białej.
— Ta może być dobra. — Agatha wskazała palcem
na jedną z szaf.
Podbiegłam do kobiety. Mężczyzna
poszedł za mną.
— Ile tu może być miejsca? — zastanawiał się,
masując swoje skronie i mrużąc brwi.
— Nie wiem — odparłam, otwierając szafę. —
Dość dużo. — Mój głos brzmiał, jakbym mówiła z daleka oraz był trzykrotnie
powtórzony przez echo. W tej chwili moja głowa wyglądała, jakbym wpadała prosto
w ścianę.
Druzylla wyglądała, jakby przypomniała
sobie coś złego i musiała się tym ze mną podzielić. Biegła jak na maratonie!
— Cassandro, stój! Ta szafa jest niebez… —
Niestety, było już za późno. Zniknęłam, a szafa tak jakby wciągnęła mnie do
środka.
Komentarze
Prześlij komentarz